Strona główna
Strona główna
Opowieści
Opowieści
Dobre rady
Dobre rady
Galeria
Galeria
Recenzje sprzętu
Recenzje sprzętu
Konkurs
Konkurs!
Odsyłacze
Odsyłacze
Kontakt
Kontakt
Szukaj
Bieszczady '99
Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

Wszystko zacz??o si? oczywi?cie od przewodnika i mapy. Postanowi?em, ?e w tym roku b?dzie jeszcze to wyjazd krajowy (si?a wy?sza). Pierwsze, co mi wpad?o do g?owy, to Mazury. Tak, pi?kne, czyste jeziora, zielone pagórki i daleko od cywilizacji. By? tylko jeden problem, nie mia?em kandydata na towarzysza podró?y. W ko?cu dogada?em si? z kuzynem i uzgodnili?my, ?e jedziemy w Bieszczady (Mazury mog? troszk? poczeka?). I pojechali?my.

Bieszczady, dzie? pierwszy, 7.VIII.99

Pocz?tek dnia nie by? zbyt szcz??liwy. Z rana poszli?my na przystanek PKS, ?eby kupi? bilet do... dok?dkolwiek, byle w odpowiedni? stron?. A tu niespodzianka - brak biletów. Dowiedzieli?my si?, ?e prawdopodobnie mo?na kupi? bilet bezpo?rednio u kierowcy, tak te? wi?c zrobili?my.

Jeste?my w Baligrodzie - wreszcie. W autokarze by?o zdecydowanie wi?cej osób ni? miejsc i mimo ?e uda?o mi si? znale?? miejsce siedz?ce, teraz ledwo czuj? nogi. O tym, ?e trzeba by?o kupi? bilet na baga?, dowiedzia?em si? ju? po dojechaniu na miejsce. Jedna przesiadka i jeste?my na miejscy, teraz musimy jako? si? dosta? do Bystrego (mieli?my tam umówiony darmowy nocleg, a dok?adniej - darmowe miejsca na namioty).

No i prosz?, autostop dzia?a niezawodnie. Dojechali?my, upchni?ci razem z plecakami, pod sam o?rodek. Z noclegiem nie by?o k?opotu, gorzej za to z obiadem. Nie zapoznali?my si? dok?adnie z przepisem na zupce i... zamiast po zagotowaniu trzyma? na ogniu 15 minut, kuzyn wy??czy?, gdy si? zagotowa?o. A ?e dorzucili?my chleb, trzeba by?o dogotowa? z chlebem...

Robi si? pó?no, a tu zaczyna si? jaka? dyskoteka. Kto to wymy?li?, ?eby w ?rodku lasu urz?dza? imprezy. Poza tym jest nie?le, ciep?o, za to na tropiku pe?no robali - mój namiot stoi tu? przy lampie.

Dosy? pisania, id? spa?. Trasa na jutro ustalona.

Dzie? drugi, 8.VIII.99

Mieli?my wsta? o 6.00, jest oko?o 7.00, a my w proszku.

Znowu uda?o si? z?apa? stopa i znowu Merc furgon - lubi? te auta.

Dobrze, ?e ju? pojecha?, lewy pas traktowa? jak swój, licznik nie dzia?a? i raz na zakr?cie wyrzuci?o nas na ?wirowe pobocze. Ale ?yjemy i jeste?my w Cisnej. Teraz nam zosta? tylko czerwony szlak.

I tutaj dla mojego kuzyna nasza wycieczka si? ko?czy. Dlaczego? Po kolei.

Szlak znale?li?my prawie bez problemu i podra?owali?my w gór?. Spotkali?my nawet czterech sympatycznych turystów, do których zreszt? przy??czyli?my si?. Po pewnym czasie kuzyn zacz?? narzeka? na swój plecak, pó?niej na kondycj? (tak mi si? przynajmniej zdawa?o), wi?c zwolnili?my, a grupka turystów posz?a dalej. Do tego dosz?a ulewa, a? doszli?my do jakiej? malutkiej wioski Przys?up, sk?d kuzyn pojecha? do domu, a ja... pojecha?em z nim kawa?ek PKS-em i wysiad?em w Solinie.

Tak wi?c jestem sam, siedz? na polu namiotowym jakie? 250 m od zapory. Teraz co? sobie ugotuj?, zjem, i... Sam nie wiem jeszcze co. Na razie nie mog? sobie poradzi? z tymi wszystkimi przemoczonymi rzeczami. Mam mokre buty, spodnie, skarpety, polar, kurtk? i koszulk?. Do tego na noc musz? to wszystko schowa? do namiotu, a przynajmniej powinienem.

Samo pole nie jest z?e, ale niezbyt równe, a na ciep?? wod? pod prysznicem trzeba czeka?.

Id? spa?, mo?e jeszcze poogl?dam gwiazdy z namiotu.

Dzie? trzeci, 9.VIII.99

Parno dzi?, w jeden poranek wysuszy?em wszystko to, co sch?o ca?y wczorajszy dzie?. Id? obejrze? zapor?, a pó?niej zobaczymy.

Wczoraj dzwoni?em do domu, chc? mi podes?a? Piotra (mój brat) w zamian za kuzyna... Czemu nie.

Cholera, nie mam czapki, a tu patelnia jak nie wiem co. Musz? co? sobie kupi? na g?ow?. No i prosz?, kapelusz kosztowa? mnie tylko 5 z?. Podoba mi si?, ni to s?oma, ni to wiklina, a swoje zadanie spe?nia. Kupi?em te? kartki, ale nie mog? znale?? poczty.

Nie wiem, co robi?, jest tak gor?co, ?e nawet ?y? si? nie chce. Dobrze, ?e wystarczy?o mi ch?ci na zapor?. Nawet ryby nie chc? si? rusza?, swoj? drog? s? naprawd? wielkie.

Jednak gdzie? doszed?em. Jestem w Pola?czyku - piechot?(!) - i padam ze zm?czenia. Je?li dojd? do ko?ca tej ulicy i nie znajd? pola namiotowego, to si?d? i b?d? p?aka?.

I tak te? si? sta?o, no, mo?e bez p?aczu, ale siedz?. Cholera, kolejne 5 km drogi. (stopa jako? z?apa? nie mog?).

Poprzeklina?em na czym ?wiat stoi, pokrzycza?em, ale jednak poszed?em. Troch? mnie to kosztowa?o si?y, ale dotar?em do Pola?czyka. Nagle patrz?, a tu tablica "Zjawa - pole namiotowe 1,5 km" - Dlaczego nie zobaczy?em jej wcze?niej?!

"Zjawa" chyba gdzie? znikn??a, ale trafi?em na pole "Cypel". I tu niespodzianka - cena 10 z?. Przecie? nie wróc?, musz? zap?aci?. Podoba mi si? tu.

Zjad?em, zadzwoni?em, potem troch? pisa?em. Zaraz pewnie pozmywam i pójd? si? wyk?pa?.

 1 2 3 4 
Następna strona

Zagłosuj na tę publikację | Zasady konkursu | Wersja do druku

O tych krajach: Pi?kne polskie jeziora - Mazury Kraków dla cudzoziemców Bia?owie?a   Pozostałe...

Tekst: Pawe? Pietraszewski
Bardzo chętnie zamieścimy Państwa opowieść.
Wszystkie opowieści i uwagi prosimy kierować pod naszym adresem.
redakcja@tramp.travel.pl
Ostatnie uaktualnienie: 2000-04-22